Pożary od wieków niszczyły nasz kraj, obracając w perzynę nie tylko dobytek ludzi, ale i dorobek kulturalny. największe straty występowały w dużych miastach, będących skupiskami ludności, zajmującej się handlem i rzemiosłem. w czasie pożarów pastwą płomieni padały nie tylko warsztaty pracy, majątek ruchomy, domy mieszczańskie, ale i zabytkowe obiekty: zamki, kościoły, klasztory. Pożar wiejskich zabudowań Często zdarzało się, że pożar doprowadzał do ruiny materialnej społeczności miast, które już nie mogły powrócić do dawnej świetności. W okresie średniowiecza główna przyczyna tych klęsk wynikała z faktu, że prawie całe budownictwo mieszkalne, sakralne, a nawet obronne wznoszono z drewna. Tak było do XIV wieku. Dopiero w okresie panowania króla Kazimierza Wielkiego i jego następców można mówić o pewnej zmianie jakościowej budownictwa na korzyść „Polski murowanej", ale też zazwyczaj dotyczyło to niektórych obiektów: zamków, kościołów, murów obronnych. Pewna poprawa nastąpiła w XVIII–XIX w., kiedy to – w miejsce budynków drewnianych – zaczęto coraz powszechniej wznosić obiekty z kamienia czy cegły. Nic dziwnego, że w okresie poprzedzającym tę zmianę, w wyniku pożarów uległo całkowitemu zniszczeniu w miastach wiele drewnianych kościołów, dworów, budynków mieszkalnych. Zdecydowanie gorsza sytuacja była na wsiach, gdzie budowano wyłącznie z drewna, kryto słomą, jeszcze w XVIII w. nie znano kominów, a dym z paleniska wewnątrz izby rozchodził się po całej chacie, znajdując ujście nieszczelnym drewnianym dachem. Pożary były najstraszniejszą plagą polskich wsi, niszcząc je doszczętnie, co przy gęstej, palnej zabudowie, braku przerw ogniowych i ludzi obeznanych z gaszeniem ognia było częstym zjawiskiem . Powszechnie też praktykowano różne zabobony i wierzenia, rzekomo zabezpieczające przed tą klęską. Do najbardziej znanych należał przesąd o zakazach plucia na ogień, pożyczania ognia, gaszenia pożaru powstałego od pioruna, o uprzywilejowanej roli bocianów i jaskółek itp. Pożar w drewnianej zabudowie najczęściej kończył się tragicznie Wczesne osiedla miejskie budowano z drewna, co gorsza zazwyczaj bez żadnego planu. Nagminnym zjawiskiem było dostawianie drewnianych krużganków, ganków, schodów i schowków, co występowało nawet w późniejszych wiekach. Na przykład w Warszawie ratusz, usytuowany na środku Rynku Staromiejskiego, był jeszcze do początku XIX w. dosłownie obudowany kramami i warsztatami rzemieślników. W Krakowie powszechnie stosowano drewniane dobudówki i takie pokrycia dachowe. Jeszcze w XVI w. było tam dużo drewnianych domów krytych słomą. Niektóre budynki nie miały szyb, a otwory okienne zabezpieczano tylko okiennicami. Plagę pożarów najlepiej ilustruje sytuacja w dwóch najważniejszych miastach Polski: Krakowie i Warszawie. W Krakowie wielkie pożary miały miejsce w latach: 1125, 1205, 1241, 1259, 1285, 1306, 1405, 1407, 1445, 1504, 1528, 1536,1587, a w Warszawie w latach: 1384, 1480, 1515,1607, 1697. Groźne pożary zniszczyły też wiele mniejszych miast polskich. Dawna zabudowa miast i miasteczek Duża liczba wybuchających pożarów, a przede wszystkim ich niszczycielska siła, spowodowała zainteresowanie się dość wcześnie tą problematyką władz miejskich oraz właścicieli miast, co owocowało uchwalaniem tzw. porządków ogniowych. Były one wzorowane na podobnych przepisach obowiązujących miastach Europy Zachodniej. Stale ulepszane i doskonalone przetrwały do końca Rzeczypospolitej Szlacheckiej. Jako pierwsze wprowadziły je największe polskie miasta. Już w 1374 r. uchwaliła je krakowska Rada Miejska. Były to zazwyczaj zakazy i nakazy wzmacniające bezpieczeństwo pożarowe. Podobnie Rada Miejska Warszawy uchwałami z lat 1546, 1548,1550 wprowadziła porządki ogniowe, zobowiązujące mieszkańców do czynnego udziału w gaszeniu pożarów. Jednak sprawy bezpieczeństwa pożarowego były przedmiotem uwagi tylko lokalnych społeczności i nie miały sankcji ogólnopaństwowych. Niektórzy władcy interesowali się tą problematyką np. zwalniając mieszczan od podatków po niszczycielskich pożarach. Król Zygmunt I Stary nakazał przeniesienie poza obręb miasta wszystkich browarów, a Stefan Batory rozszerzył go później na gorzelnie, piece garncarskie i wytwórnie świec. Królowa Bona, zjechawszy do Warszawy, doprowadziła do wydania w 1548 r. przepisów zobowiązujących mieszczan do gromadzenia w domach sprzętu gaśniczego. Król Jan Kazimierz rozszerzył wspomniane przepisy o browarach i gorzelniach na Nową Warszawę. Wielu wybitnych polityków, uczonych i pisarzy tamtego okresu zwracało uwagę na tę klęskę, sugerując różne rozwiązania profilaktyczne. Dużo uwagi tym sprawom poświęcił Andrzej Frycz Modrzewski w swym wiekopomnym dziele „O poprawie Rzeczypospolitej", wydanym w 1557 r. Jako główną przyczynę pożarów wskazywał drewniane budownictwo. Proponował budowanie domów z cegieł, z bezpiecznymi kominami i w związku z tym przygotowanie odpowiedniej liczby rzemieślników. Oponentom mówiącym, że murowany dom drożej kosztuje proponował obliczenie ile domów drewnianych trzeba na nowo postawić po pożarach – zamiast jednego bezpiecznego. Modrzewski zalecał też wyposażenie domów i obejść gospodarczych w drabiny i sprzęt gaśniczy, przygotowanie zespołów ratowniczych, przeprowadzanie okresowych kontroli prewencyjnych – wszystko to zabezpieczone odpowiednimi przepisami i sankcjami. Zaproponowana przez Modrzewskiego idea powoływania w miastach straży ogniowych (obowiązkowych) wyprzedziła o wiele lat swą epokę. W dziesięć lat po jego śmierci mieszczanie sieradzcy powołali miejską straż ogniową według modelu zbliżonego do propozycji Modrzewskiego. Podobne rozwiązania wprowadzono z różnymi skutkami i w innych miastach, np. we Lwowie. W XVI w. wojewoda rawski Anzelm Gostomski, właściciel wielu wsi, napisał pierwszą polską książkę rolniczą „Gospodarstwo", wydaną po jego śmierci w 1588 r. Jeden z rozdziałów poświęcił organizacji akcji gaśniczej. Gostomski zalecał radom miejskim uchwalanie porządków ogniowych, tworzenie oddziałów gaśniczych, czynną obronę miast i wsi. Porządki ogniowe wprowadzane w polskich miastach określały różne formy zabezpieczenia przed pożarami: przebieg akcji gaśniczej, sposoby alarmowania, zaopatrzenie miast w wodę, wyposażenie w sprzęt, budownictwo ogniotrwałe itp. Wiele miast utrzymywało specjalnych stróżów nocnych, których zadaniem było czuwanie, by pospólstwo nie wznieciło ognia w nocy i by pożar nie zaskoczył mieszkańców podczas snu. Stróże ci podczas obchodów używali powszechnie takiej oto piosenki: „Hej, panowie gospodarze! Już dziewiąta na zegarze. Strzeżcie ognia i złodzieja! Ufność w Bogu i nadzieja. Na czeladź się nie spuszczajcie, Sami ognia doglądajcie! Bo ogień Maciejaszek Leci w górę, jako ptaszek. Ostrożnie z ogniem! Dużą wagę do bezpieczeństwa pożarowego w miastach przykładali niektórzy ich właściciele. Na przykład Anna Ostrowska, właścicielka Jarosławia, z własnej inicjatywy wprowadziła w 1621 r. porządek ogniowy, który między innymi zabraniał budowy nowych domów zbyt blisko zamku, rozciągał przepisy przeciwpożarowe na wszystkie tereny, łącznie z kolegiatą itp. Właściciel miasta Rzeszowa Spytek Ligęza w 1599 r. zwalniał od podatków pogorzelców budujących domy drewniane na 10 lat, a stawiających domy murowane na 15 lat. Pod koniec XVII w. zarządca wielkich dóbr ziemskich w Małopolsce, sekretarz królewski Jakub Kazimierz Haur, w wydanym w 1689 r. poradniku encyklopedycznym „Skład albo skarbiec znakomitych sekretów oekonomyey ziemiańskiej" zawarł wiele uwag i wskazówek dotyczących walki z pożarami. Proponował stosowanie ostrych sankcji w stosunku do podpalaczy, podawał sposoby organizacji walki z pożarami, która według niego powinna opierać się na cechach rzemieślniczych. Do upowszechnienia zagadnień ochrony przeciwpożarowej przyczyniła się też książka „Artykuły Prawa Magdeburskiego", wydana w 1618 r. w Krakowie, będąca przekładem dzieła łacińskiego. Jeden z jej rozdziałów poświęcony został zagadnieniom bezpieczeństwa pożarowego w miastach. Wszystkie te cenne zalecenia napotykały jednak wiele przeszkód przy wprowadzaniu ich w życie. Jednym z tych, którym udało się je zrealizować był magnat – książę Karol Radziwiłł. W jego dobrach, leżących w Koronie, na Litwie i Rusi, wprowadzano kompleksowe przepisy przeciwpożarowe, które ściśle egzekwowano. W miastach i wsiach znajdował się sprzęt przeciwpożarowy (węborki skórzane, bosaki, siekiery, ręczne sikawki, skóry do osłaniania dachów) rozdzielony między chłopów. Byli oni podzieleni na oddziały 10-osobowe z dowódcą-dziesiętnikiem na czele, odpowiedzialnym za prowadzenie akcji ratowniczych. W miastach znajdowały się sikawki parokonne i czterokonne wraz ze stałą obsługą. Na odgłos dzwonu mieszkańcy biegli do pożaru ze sprzętem. Najszybsi otrzymywali nagrody, a opieszałych lub tych, którzy nie dotarli do ognia surowo karano. Informacje o ściganiu przestępstw wymierzonych przeciw bezpieczeństwu pożarowemu znajdujemy (oprócz porządków ogniowych) w „Statucie toruńskim" z 1538 r. oraz w „Artykułach sądów marszałkowskich", uchwalonych w 1678 r. przez Sejm Grodzieński. W XVII w. notuje się też pierwsze formy ubezpieczeń od ognia w postaci przestrzegania pewnych wymagań bezpieczeństwa, pod rygorem utraty prawa do pomocy. Miało to miejsce np. na Żuławach i w okolicach dolnej Wisły, wśród wolnych chłopów. Nie były to zalecenia przymusowe, ale pozostawały pod kontrolą władz państwowych (starostów). Straż pożarna w akcji Wiek XVIII przynosi w dziedzinie walki z pożarami zdecydowaną ingerencję władzy centralnej. Chodzi tu o wydawanie aktów normatywnych przez marszałków wielkich koronnych odpowiedzialnych za bezpieczeństwo króla w miejscu jego stałego pobytu. W roku 1760 marszałek wielki koronny Franciszek Bieliński ogłasza dla Warszawy przepisy przeciwpożarowe wynikające z przepisów porządkowych powołanej wcześniej Komisji Brukowej. Przepisy marszałkowskie wprowadzały nakazy: poprawy stanu kominów, przeniesienia za miasto zakładów wykorzystujących duży ogień, wysyłania do ognia z każdego domu po dwóch ludzi, gromadzenia w warsztatach sprzętu gaśniczego oraz przestrzegania zakazu budowy domów drewnianych w miejscach zagrożonych. W 1764 r. uchwała sejmowa wprowadziła zakaz urządzania składów wódek i olejów w domach drewnianych. Porządek ogniowy w Warszawie (1779 r.) W tym samym roku burmistrz Warszawy Michał Sakres wydał przepisy dotyczące podatku ogniowego, a także określające zasady prowadzenia akcji gaśniczych. W myśl tych przepisów gromadzi się narzędzia ratownicze, a do czuwania nad bezpieczeństwem ogniowym powołuje się stróżów nocnych. Zwierzchnikiem ochrony przeciwpożarowej w mieście był wybierany przez magistrat intendent ogniowy, a sikawkami dowodził specjalny szprycmajster. Następca Bielińskiego, marszałek wielki koronny Stanisław Lubomirski, wydał dalsze szczegółowe przepisy ogniowe w latach 1767, 1775, 1779, 1782. Najważniejszy zbiór przepisów ogłosił on w 1779 r. jako „Porządek ogniowy w Warszawie od Marszałka Wielkiego Koronnego na mocy prawa ustanowiony". Przepis ten utrzymywał w mocy dotychczasowe postanowienia, ale modernizował je i rozszerzał. Mimo to dotychczasowa zasada udziału większości mieszczan w gaszeniu ognia nie uległa zmianie. Rozszerzano stopniowo zakres środków prewencyjnych, ale obrona czynna oparta na powszechnym udziale ludności nie przeszkolonej i nie przygotowanej do takich działań była mało skuteczna.
W wyniku akcji osadniczej w XIII wieku rozpoczęto zakładanie nowych ośrodków osadniczych o charakterze wiejskim i miejskim. Tworzenie nowych osad następowało na prawie polskim (umowa właściciela majątku z osadnikami) lub niemieckim (wydanie przez władcę zezwolenia na stworzenie nowej osady w postaci przywileju lokacyjnego).
Urzędnik państwowy i nierzadko przestępca. Oprawca, który sam mógł stać się ofiarą rozwścieczonego tłumu. Człowiek pożądany w każdej bogatszej miejscowości i jednocześnie znienawidzony przez jej mieszkańców jak mało kto. Tak skrajne emocje budził w średniowiecznej Polsce kat. Instytucja kata pojawiła się w naszym kraju w XIII wieku, wraz z modą na zakładanie miast na prawie niemieckim. Wcześniej wymierzaniem kar cielesnych zajmowali się zwykli pachołkowie. Często robili to nieporadnie, a i nie każdy miał predyspozycje psychiczne i fizyczne, żeby taką karę wymierzyć (np. obciąć komuś język lub nos). Pojawiło się zatem zapotrzebowanie na osoby, które będą torturowały i zadawały śmierć w sposób „czysty”, profesjonalny i w majestacie prawa. Ostracyzm kata Kat w dawnej Polsce był osobą równie potrzebną co znienawidzoną. Stawiano go na równi z prostytutkami i przestępcami (z którymi często nie omieszkał przestawać). Nigdy nie podawano mu ręki, a także unikano jego wzroku. Zdarzało się, że pieczywo dla kata było sprzedawane osobno, bo nikt nie chciałby jeść towaru dotkniętego ręką nieczystego. Choć zawód kata nie był w oczach polskiego społeczeństwa powodem do dumy, to chętnych do jego wykonywania nie brakowało. A katem łatwo zostać nie było. Osoby chcące wykonywać ten fach, często musiały przyuczać się u mistrzów katowskiego rzemiosła lub dziedziczyły swoje zajęcie po ojcu lub dziadku. Można było również ożenić się z wdową lub żoną po oprawcy. Zresztą, jako że ludzi wyklętych trzymano na dystans, dzieci oprawców często łączyły się w pary, tworząc katowskie rody. Urząd kata można było także kupić lub zostać na niego mianowanym. Zdarzało się, że przestępcy, którzy byli dobrze obeznani z torturami, otrzymywali posadę kata, co wiązało się nierzadko z rezygnacją wykonania na nich samych kary śmieci. Oprawca mógł dostać rykoszetem Bywało również, że wykonując wyrok, kat stawiał na szali własne życie. Jeśli miał gorszy dzień i nie udało mu się ściąć głowy jednym płynnym ruchem to sam mógł skończyć jako ofiara innego śmiertelnego urzędnika. Wszystko przez to, że w średniowieczu w nieudanej egzekucji lud dopatrywał się niewinności skazanego lub sił nadprzyrodzonych. Wówczas spragniony krwi tłum mógł wyładować swój gniew – w odwecie za niedostarczenie – odpowiedniego widowiska na kacie i jego rodzinie, o ile wcześniej go nie ukamienowano. Dorabianie na boku Nie zawsze egzekucje starczały do życia na odpowiednim poziomie. Wtenczas kat dorabiał na własną rękę, a jego zadania mocno odbiegały od tego, co w dzisiejszym rozumieniu, przystaje urzędnikowi państwowemu. Jako człowiek nie cieszący się społecznym poważaniem, często zarobkował razem z lokalnym przestępczym półświatkiem. Co ciekawe dopóki sam nie został przyłapany, zdarzało mu się wykonywać wyrok na swoich wspólnikach, którzy nie mieli tyle szczęścia. W innym wypadku sam stawał się ofiarą swojego kolegi po fachu. Czasem kat wykonywał legalne „fuchy”. Biedniejsze miejscowości, których nie stać było na własnego oprawcę wypożyczały kata, który miał dokonać egzekucji. Bywało również, że kat jako państwowy urzędnik sprawował nadzór nad więzieniem, a nawet prowadził domy uciech. Gdy to właśnie jemu przypadało sprawowanie nadzoru nad takim przybytkiem, pozostali urzędnicy mogli korzystać z usług pań do towarzystwa zupełnie za darmo. Często był to interes rodzinny, bo zwerbowanych prostytutek doglądała żona kata. Średniowieczni kaci zajmowali się również grzebaniem zwłok i usuwaniem padliny (choć zwykle robili to jego pomocnicy), a także wyłapywaniem i uśmiercaniem bezpańskich psów (te służyły często katom za obiekty treningowe). Co ciekawe znajomość anatomii nabyta dzięki torturom oraz obyciu ze zwłokami pozwalały dorabiać katom na leczeniu ludzi i zwierząt. Na przełomie XVIII i XIX wieku zniesiono tortury i kaci zajmowali się jedynie wyrokami śmierci. Aż do czasu, gdy w 1998 r. zniesiono w prawie karnym (ostatecznie w 2013 r. we wszystkich okolicznościach włączając w to wojnę) również karę śmierci i zawód kata stracił rację bytu. Ostatni tego typu wyrok wykonano w naszym kraju w 1988 r.W studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego gminy wiejskie jednostki osadnicze to podstawowe elementy planistyczne o granicach związanych z podziałem administracyjnym lub geodezyjnym (obręby). W studium takim, dla określenia zasad ochrony układów ruralistycznych i krajobrazu kulturowego gminy, należy uwzględnić
Cześć! Trochę mnie tu nie było, Natłok obowiązków i takie tam ;) Ale teraz nastawiam się na powrót i regularność w prowadzeniu bloga. Zapraszam serdecznie do czytania ! Pewnie zastanawiacie się, co dawało ludziom prawo zakładania miast akurat w danym miejscu, nie innym. Co było powodem założeń królestw, podgrodzi, wsi etc. Ktoś wpadł na pomysł : O, ciekawy teren, interesujący widok, zatrzymajmy się, to tu powstanie mój kraj. Otóż nie! To nie było niestety takie proste. No, może w prehistorii i antyku. Jenak my jako ludzie myślący i świadomie podejmujący decyzję lubimy stawiać warunki, wszystko ma swoje prawa w przyrodzie ;) Tak też w przypadku miast stworzone zostało specjalne prawo lokacyjne, na podstawie którego wzorowali się zasadźcy, o których powiem potem. Już w średniowieczu ludzie stworzyli pierwsze prawa lokacyjne. A na czym ono polegało, już wyjaśniam. Zwykle lokowanie nowych ośrodków dokonywało się w oparciu o pewien wzorzec wypracowany na jakimś modelu. Postanowiono stworzyć zespół przepisów i przywilejów, na których podstawie dokonywano lokacji miasta i wsi, a także ustalano ich wewnętrzną organizację. Prawo to uwalniało częściowo ludność miasta od władzy i jurysdykcji urzędników monarszych i tworzyło samorządowy okręg z wójtem na czele. No dobrze, ale zapytasz się po co stosowano tą lokację ? Co to dawało takiego? Jak nie wiadomo o co chodzi, to ... chodzi o pieniądze, jak mówi powiedzenie. I tak też było w tym przypadku. Nie było to najlepsze wyjście dla władcy, zawsze wiązało się z uszczerbkiem w dochodach. Uzyskanie pozwolenia na lokację wymagało wielu zabiegów i nie każdemu udawało się takie prawo dla pomysłodawcy była to ciężka decyzja. Ale jak ktoś potrafił myśleć dalekosiężnie mogło mu się to bardzo opłacić. Niektórzy woleli mieć podane na tacy, woleli dostać daną kwotę od razu, nie czekać. Z resztą to myślenie zostało zakorzenione po dziś dzień w ludziach ;) Ale gdy ktoś był cierpliwy i pewny swego, wiedział, że może mu sięto opłacić. Bo lokacja przynosiła wiele korzyści takich jak : Posiadanie własnego miasta podnosiło prestiż, nie musiałeś być królem, by to zrobić, ale taka decyzja cię nawet z nim równała rangą wieść o lokacji przyciągała nowe osobistości, pozwalała dość szybko zagospodarować nieużytki i podnieść wydajność użytkowanej ziemi Jak wspomniałam wyżej, lokacja uwalniała właściciela od nadzorowania - tym zajmował się zasadźca i on ustalał, co kiedy ma być robione Należy też pamiętać, że nie od razu miasta stawały się niezależne Lokacja miasta przy szlaku objętym przymusem drogowym pozwalała zyskać coś z dochodów kupieckich Kiedy miasta uzyskiwały już prawa do posiadania własnej siły zbrojnej, można było pozwolić sobie na zwiększenie warowności miasta, a także na wybudowanie zamku Powstawały także odrębne typy praw lokacyjnych :chełmińskie, średzkie, poznańskie. Chełmińskie powstało około 1233 roku w Chełmnie, używane głównie na Pomorzu, Prusach, Mazowszu, Warmii, i Podlasiu. Prawo średzkie - powstało około 1210 w Środzie Śląskiej zatwierdzona przez Henryka I Brodatego. Na podstawie tego prawa dokonywano lokacji miast i wsi, głównie we wschodniej Wielkopolsce i północnej Małopolsce. Prawo poznańskie - zwane też prawem miast wielkopolskich wzorowana na przywileju lokacyjnym. Poznania z 1253. Stosowana w Wielkopolsce. Są to wyodrębnione prawa polskie, a najogólniej były to prawa polskie, niemieckie, magdeburskie. Prawo polskie z czasem prawo książęce. W dawnej Polsce był to ogół praw wobec panującego, na które składały się: przede wszystkim usługi świadczone na rzecz księcia i jego urzędników, w zakresie wojskowym służba obozowa w czasie wojny, pogoń za nieprzyjacielem, tarasowanie dróg i przejść oraz budowa i naprawa grodów, w zakresie bezpieczeństwa publicznego alarmowanie sąsiadów w razie odkrycia zbrodni, ściganie zbrodniarza na terenie własnego opola, w zakresie usług komunikacyjnych dawanie zwierząt pociągowych (powóz), przewożenie rzeczy książęcych. Ponadto ludność była zobowiązana do wszelkiego rodzaju danin (poradlne, powołowe, podymne) i opłat: myta przy przejeździe przez mosty, cła, opłat targowych. Prawo niemieckie to zespół norm zachodnioeuropejskiego prawa feudalnego, które były przyjmowane w Polsce od końca XII wieku, służyło za wzór przy lokacji wsi polskich na prawie czynszowym oraz przy rozwijaniu w miastach organizacji samorządowej. W większych miastach wiązało się z napływem ludności niemieckiej - głównie rzemieślników. Miasta polskie lokowano głównie na prawie magdeburskim. Na podstawie tego prawa powstało zmodyfikowane prawo w Środzie Śląskiej (prawo średzkie). Prawo niemieckie uległo w Polsce z czasem zmianom pod wpływem ustawodawstwa koronnego i lokalnego. Prawo magdeburskie to prawo miejskie Magdeburga, które od końca XII wieku było wzorem dla praw innych miast wschodnioniemieckich, służyło także za wzór przy kształtowaniu się tzw. prawa niemieckiego w Polsce (głównie na Śląsku, w Małopolsce i Wielkopolsce), a potem na Litwie i Ukrainie. Lokacja - od słowa łacińskiego locatio, czyli zakładanie, w dawnej Polsce od XII wieku zakładanie wsi lub miast, głównie na prawie niemieckim, połączone zazwyczaj z wprowadzeniem nowego układu pól i regularnej zabudowy. W okresie późniejszym także przenoszenie istniejących wsi z prawa polskiego na prawo niemieckie. Akt lokacyjny określał prawa i obowiązki zasadźcy i chłopów. Lokacje na prawie niemieckim już w samym swych akcie gwarantowały prawa mieszczan (tzw. prawa miejskie). Lokator inaczej zasadźca, osoba która organizowała na podstawie umowy z panem feudalnym werbunek osadników i lokacje wsi lub miast na jego ziemi. Osoba taka po zakończeniu powyższego procesu zostawała najczęściej sołtysem lub wójtem nowo założonej wsi lub miasta. Zasadźcy rekrutowali się zwykle zarówno spośród przybyszów, jak i miejscowych mieszczan i drobnego rycerstwa. Uzyskiwali nieraz dodatkowe przywileje gospodarcze. Trochę teorii na koniec. To było było tyle na dziś. Miłego wieczoru ! ;)